czwartek, 10 listopada 2011

Skandal i bezradność...

Przepraszam Was bardzo, że dawno nie pisałam, ale miałam trochę problemów osobistych które nie są związane z moimi robótkami a skutecznie wpływają na mój nastrój. Przez nie straciłam trochę serce do pisania tego bloga (zanim jeszcze na poważnie się rozkręciłam)i czasu było dużo mniej na napisanie czegoś konstruktywnego. Jednak wasze blogi oglądałam i ogladam codziennie (chyba to moje małe uzależnienie) przez co nie za wiele zrobiłam na drutach. :(
Postanowiłam jednak dzisiaj przełamać to milczenie bo przed chwilą dowiedziałam się czegoś co mnie bardzo wkurzyło i nie mam sie za bardzo z kim sie tym podzielić....
Od ponad  dwóch lat mój tata walczy z rakiem krtani,  która na początku leczenia została mu całkowicie usunięta. Z tego powodu staramy się zapewnić mu jak najlepszą opiekę, co jest oczywiste, jednak coraz częściej mam poczucie że z systemem się nie wygra.....
W czasie swojej choroby tata były już ok 6-7 razy w szpitalu, gdzie opiekowano się nim różnie. Wbrew pozorom spotkalismy wielu dobrych lekarzy, którzy próbowali go ratować zamiastó mówić: "Pana już nie powinno być na tym świecie..." jak mówili inni lekarze i rozkładali ręce...
Niestety ostatnio jego stan sie pogorszył. Lekarz (Pan XYZ) który do niego przychodził (tak jak mu sie chciało, zamiast regularnie, a dostaje za to dodatkowe pieniądze) gdy mój tata skarzył się na duszności zdjął tylko mu szwy z powodu założonego worka bezpośrednio do żołądka (coś podobnego do PEGa-nie wiem jak to sie dokładnie nazywa) i sobie poszedł, bez słowa na temat duszności....
Następnego dnia przyszedł znajomy lekarz na wizytę domową i powiedział że trzeba jechac na ostry dyżur aby tacie założyli dłuższą rurkę, aby mógł lepiej oddychać. Tylko jak samemu go zawieźć jeśli mieszka się na 3 piętrze i nie ma samochodu, a trzeba jechać do Warszawy z człowiekiem, który prawie nie ma siły chodzić...
Ostatecznie mama wczoraj wezwała pogotowie aby tate zawieźli na ostry dyżur....
_________________________________________________________
(od tego miejsca opowiadam co wiem z relacji mojej mamy która z nim była)
Przyjechała karetka i zamiast odwieźć na ostry dyżur do szpitala gdzie jest jakikolwiek laryngolog to zawieźli go do szpitala miejskiego, gdzie nie ma laryngologa ani oddziału laryngologicznego. Zamiast tatęz karetką odesłać do właściwego szpitala (tak jak już raz zrobili) to oni go przyjeli. A po tym zamiast mu pomóc (choc nie mogli jak sami powiedzieli na dzieńdobry) to przetrzymali człowieka w bardzo ciezkim stanie przez 6 godzin!!! na izbie przyjęć (na krzesełku) po czym łaskawie zamówili karetkę chyba z Warszawy (aby zawiozła go do szpitala gdzie jest tego dnia ostry dyżur laryngologiczny). Dodatkowo chyba dyżur tam miał akurat Pan XYZ który powiedział że dni mojego taty są policzone i że nie można już mu pomóc... Szczęście w nieszczęsciu że moja mama wzieła dla taty specjalne jedzenie ( które musi jeść i picie), pewnie nawet nikt się nie zainteresował...
Dopiero w szpitalu w Warszawie się zajeli moim tatą i przyjeli na oddział. Próbowali mu założyć dłuższą rurkę ale nie udało się więc zadzwonili po innego lekarza, możliwe że nawet do domu. (jak człowiek chce to może i chociaż próbuje pomóc)
A pisze to wszystko bo jak niedawno moja mama pojechała do szpitala to się dowiedziała że w nocy o mały włos tata się nie udusił!!! Strach pomyśleć co by się stało gdyby był w domu, a nie w szpitalu. Znowu zawieźli by go do szpitala gdzie pracuje Pana XYZ. I nie chcę nawet myśleć co wtedy by się stało...
_________________________________________________________
Jest mi z tego powodu bardzo smutno i płakać się chce, bo nikt nam nie chce pomóc. Hospicja mówią że ich opieka się tacie nie należy bo będzie znowu miał chemię, lekarze w szpiatu w moim rodzinnym mieście to loteria (bo jedni próbuja pomóc,a inni daja krzyżyk na drogę). O wszystko trzeba samemu walczyć, rozpychać się łokciami i samemu sie dowiadywać, najlepiej u 3 różnych lekarzy albo samemu być lekarzem...
_________________________________________________________
Na zakończenie dodam, że szpital gdzie pracuje Pan XYZ dostał ostatnio prestiżową nagrodę w konkursie ogólnopolskim gdzie zajął drugie miejsce i zdobył srebrną statuetkę w kategorii szpitali wielospecjalistycznych poniżej 400 łóżek. Nagrody temu Państwu gratuluje, ale osobiście broń mnie Boże od tego szpitala...

Edit:
Ps. Dziękuję bardzo wszystkim którzy dotarli do końca tego posta i mnie wysłuchali. Wybaczcie że nie podaję nazwy szpitala i nazwiska lekarza, ale boję się że tata znowu może tam trafić i może mieć przez to nieprzyjemności jeśli je podam.

7 komentarzy:

  1. Ja bym się stawiła na uroczystym wręczeniu nagród.

    Masakra! Przekaż Tacie ciepłe słowa i Ty przyjmij uściski serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam to, jak cholernie dobrze to znam...
    nawrzeszczeć, wytupać.
    A z rurka taty miałam podobny problem, tez była za rkótka, były podobne sytuacje..

    Co mogę niesmiało doradzić..,
    Poszukaj w okolicy prywatnego laryngologa, najlepiej, ze by to się nazywało "prywatna klinika", nie gabinet domowy... ja takiego miałam... to sie sprawwdza, jeden teleon i jest zrobione jak trzeba, ale nie może być gabinet w domu, bo facio nie będzie miał możliwości, żeby wykonać pewne ruchy.

    Dalej - uważaj na krwotoki. Myśmy tak mieli, ale Mój Tato był dializowany, i to podobno od tego, a diabli wiedzą... Wtedy nie masz wyjścia (albo Mama) - musisz WRZESZCZEĆ na karetkę, to działa, ćwiczyłam, polowa stacji we Wrocku na hasło mojego nazwiska dostawała drgawek {lol}

    Dacie rade.
    Modlę sie i kciuki rzymam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, jakby co - daj znać, gdzieś miałam namiar na super rurki, niestety prywatne, poszukam namiaru...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój tata ma niestety również dziure w przełyku której powiedzieli że nie zatamują bo nie mają jak :(
    A na ten pierwszy szpital to pójdzie zawiadomienie o przestępstwie do prokuratury, skarga do dyrektora i możliwe że wyslę skargę do komisji etyki lekarskiej...
    Bo po co ten człowiek jest lekarzem skoro nie stosuje się do przysięgi hipokratesa? Powinien leczyć tatę a przede wszystkim szpital nie powinien go przyjąć tylko odesłać w karetce do takiego z laryngologiem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymaj się, Pilar...
    Przerażające to, o czym piszesz.
    Devorgilli słuchaj - ona się zna, ona wie, co pisze.
    A hospicjum domowe - jest szansa? Mój teść przed śmiercią był pod opieką, dobrzy lekarze i pielęgniarki tam byli.

    I zawiadamiaj.
    I pisz.
    I krzycz i tup - czasem naprawdę nie ma innego wyjścia...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mojemu mężowi tez powiedzieli - pan to w zasadzie juz umarł...facetowi 30-letniemu. W tym samym szpitalu inny lekarz powiedział - wyleczymy pana. I wyleczł, choc rokowania były niefajne.
    Trzymaj sie i walcz - warto!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy raz u Ciebie jestem. Powiem Ci jedno. Za to, co robią, a raczej nie robią, niech ponoszą konsekwencje. Nie ma, że system. Nie ma systemu - system to ludzie ! Ruszaj wszystkie instytucje, niech się chociaż tłumaczą. Bo, że ich spotka kara nie bardzo wierzę. Środowisko jest hermetyczne. Ja żałuję bardzo, że odpuściłam takie działania po śmierci Mamy, bo uznałam, że życia Jej to nie zbawi. Ale przynajmniej wrzeszcz, i domagaj się BARDZO GŁOŚNO NALEŻNYCH PRAW. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw coś po sobie, aby wiedziała że byłeś :)