czwartek, 24 listopada 2011

środa, 23 listopada 2011

Motorek

Dżem - List do m.
Mój motorek do życia i działania przez wiele lat miał się całkiem dobrze... Ot czasem silnik zaczynał rzęzić, kółka odpadały na chwilę, jednak zawsze z pomocą Pana Boga umiałam go naprawić. Dzisiaj jednak mój motorek rozwalił się na milion drobnych kawałków w zderzeniu z gigantycznym tirem, który pędził z prdkością 300 km/h i nazywał się Życie... A ja po zderzeniu z nim nie umiem go pozbierać... Już nie czuje że Pan Bóg mi pomoże, czuje w sobie pustkę i ogromny żal do niego. Skoro istnieje to czemu pozwala aby dobrze ludzie mogli tak bardzo cierpieć???
Moja dusza czuje się samotna w pudełku zwanym ciałem...

Jeśli ktoś pomyślał, po przeczytaniu powyższego że mój tata umarł to się myli... Jeszcze nie, ale jest świadom tego że śmierć czai się za progiem i że niedługo nadejdzie... To takie niesprawiedliwe...

Proszę Was o modlitwę, wystarczy jedno westchnienie do Boga (jeśli w niego nie wierzycie lub jesteście daleko od niego), za mojego tatę Wiktora Stasiaka, aby miał noc spokojną i śmierć szczęśliwą oraz za moją rodzinę abyśmy umieli żyć bez niego i pogodzić się z jego odejściem...

wtorek, 22 listopada 2011

Świat bez fikcji: Wojtek, niedźwiedź, który poszedł na wojnę

FILM DOKUMENTALNY (Voytek the Soldier Bear), Wielka Brytania/Polska, 2010

Historia niezwykłego towarzysza polskich żołnierzy z II korpusu generała Andersa. Miś imieniem Wojtek trafił do Polaków w 1942 roku - został odkupiony od irańskiego chłopca za kilka konserw. Z polskim oddziałem przeszedł cały szlak bojowy: z Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt do Włoch. Wojtek nie był zwykłym niedźwiedziem. W czasie walk pod Monte Cassino nosił ciężkie skrzynie z amunicją artyleryjską i wraz ze swoimi opiekunami jeździł w szoferce ciężarówki. Jego wizerunek z pociskiem w łapach stał się symbolem żołnierzy II korpusu. Po wojnie został przetransportowany razem z żołnierzami do Glasgow i po demobilizacji trafił do zoo w Edynburgu. Film powstał na podstawie książki Aileen Orr, pt. "Niedźwiedź Wojtek, polski bohater wojenny". W misia wcielił się aktor, Adam Irving.
Przepiękny film, którego scenariusz napisało samo życie...

poniedziałek, 21 listopada 2011

Tata

Edit: Tata, wrócił już do domu tuż przed 12 i bardzo dzielnie wszedł prawie sam na 3 piętro, z drobnymi przestojami. Dalej ma problemy ze snem, jednak podobno już tak go nie dusi, jak wcześniej...
***
Edit: Niestety tata nie jest jeszcze w domu :( A w szpitalu mówią że może o 20.00 go przewiozą?? :O wwwwwrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr Więc moja mama kombinuje transport i musi się dowiedzieć czy lekarze go wypuszczą ze szpitala (bez karetki, która zabierze go do domu). Masakra...
Biegnę szykować się na zajęcia.
Pozdrawiam Pilar
***
Jeśli wszystko pójdzie dobrze to jutro rano tata wróci do domu :) Bardzo się cieszę, bo długo go nie widziałam...
Poza tym dalej kaszle, mam jednak nadzieję że w końcu mi to wszystko przejdzie i będę zdrowa :)
Musiałam ostatnio spruć trochę obu rękawów swetra :( Niestety przy przymiarce okazało się również że jedno z ramion jest za długie i zastanawiam się jak to naprawić bez prucia przodu swetra :( Przód i tył swetra robiłam ściegiem francuskim (wszystkie rzędy oczka prawe) a rękawy ściegiem prostym (1 rząd oczka prawe, 1 rząd oczka lewe).

piątek, 18 listopada 2011

Ogłoszenie

Znajoma poszukuje osoby chętnej do przestestowania swojego pieknego i nowoczesnego wynalazku. Więcej szczegółów Tutaj. Osoby chętne i znające się na hafcie proszone są o kontakt z nią.

czwartek, 17 listopada 2011

Tata

Panie, nie ukrywaj przede mną swojego oblicza, * bo w Tobie pokładam nadzieję.

Psalm 143, 1-11
Modlitwa w ucisku

Człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa (Ga 2, 16)

Usłysz, Panie, modlitwę moją, †
w swojej wierności przyjm moje błaganie, *
wysłuchaj mnie w swej sprawiedliwości.
Nie wzywaj na sąd swojego sługi, *
bo nikt z żyjących nie jest sprawiedliwy przed Tobą.
Albowiem prześladuje mnie nieprzyjaciel, †
moje życie na ziemię powalił, *
pogrążył mnie w ciemnościach, jak dawno umarłych.
A we mnie duch mój omdlewa, *
zamiera we mnie serce.
Wspominam dni dawno minione, †
rozmyślam o wszystkich Twych dziełach, *
rozważam dzieło rąk Twoich.
Wyciągam do Ciebie ręce, *
jak zeschła ziemia pragnie Cię moja dusza.
Wysłuchaj mnie prędko, Panie, *
albowiem duch mój omdlewa.
Nie ukrywaj przede mną swojego oblicza, *
bym się nie stał podobny do tych, którzy schodzą do grobu.
Daj mi już o świcie doznać łaski Twojej, *
bo w Tobie pokładam nadzieję.
Pokaż mi drogę, którą mam kroczyć, *
bo wznoszę ku Tobie moją duszę.
Wybaw mnie, Panie, od moich wrogów, *
uciekam się do Ciebie.
Naucz mnie spełniać Twoją wolę, *
bo Ty jesteś moim Bogiem.
Niech mnie Twój dobry duch prowadzi *
po bezpiecznej równinie.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, zachowaj mnie przy życiu, *
w swej sprawiedliwości wyprowadź mnie z niedoli.
Chwała Ojcu i Synowi, *
i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku, teraz i zawsze, *
i na wieki wieków. Amen.

Panie, nie ukrywaj przede mną swojego oblicza, / bo w Tobie pokładam nadzieję.

Prawdopodobnie tata wróci w poniedziałek ze szpitala do domu. Onkolog powiedział, że kolejna chemia tylko tatę zmęczy, a my tego nie chcemy... Teraz pozostaje cieszyc się każdą chwilą...
Spróbujemy załatwić tacie hospicjum domowe bo o stacjonarnym nie ma mowy.
Nie oddam taty do kolejnego szpitala.
On tak bardzo się boi, że go gdzieś oddamy, więc lepiej będzie jak zostanie w domu z nami...

Zdjęcia cz. 2 Włóczki od ZaczarowanejPodusi

Edit: Jeśli ktoś ma pomysł na wykorzystanie tych szarych włóczek, to liczę na podpowiedź z Waszej strony :)

***
Ostatni post zrobił się tak długi, że na potrzeby ostatniej rzecz którą chciałam wam pokazać piszę 2 posta.
Chciałam Wam pokazać włóczki które kupiłam ostatnio u Zaczarowanej Podusi (lepsze zdjęcia w linku zapisane pod słowem włóczki).

Tak wygląda całość (powyżej),a tak poszczególne włóczki (poniżej):
Zakup pierwszy i mój ulubiony :)

Genialne połączenie zielonego-żółtego i niebieskiego (100 % merino) :)
Bardzo podoba mi się ta włóczka i marzy mi się z niej spódnica, więc jesli ktoś miałby ją jeszcze w swoich zapasach i nie potrzebował jej to bardzo chętnie ją kupię/przygarnę...

Zakup drugi:

Zakup trzeci:

Zakup czwarty:

Zdjęcia

Blogger zjadł mi już dwa razy komentarz. WWWrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
***
Zacznijmy po raz trzeci.
Korzystając z jesiennego światła zrobiłam kilkanaście zdjęć :)
Przepraszam za jakość, ale zdjęcia robiłam komórką. Aparat może będzie pod choinką?? Zobaczymy, co Mikołaj przyniesie :)
***
Dzisiaj chciałabym pokazać Wam jakie cuda dostałam od Millu, poniewaz ostatnio wygrałam w jej słodkim Candy :] Mama dzisiaj odebrała przesłyłkę z poczty. A po otwarciu koperty w środku były takie cuda :)

Serwetka 
 Broszka sutasz

etui na komórkę

Jeśli coś źle podpisałam co do przeznaczenia, to proszę popraw mnie Millu. :)

***
Ostatnio również szukałam nowego plecaka. Stary zaczął sie już poważnie sypać. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam w internecie fajny plecak. Po przesyłce okazał się jednak troche mniejszy niż do tej pory nosiłam, jednak ostatecznie się przekonałam i nie żałuje. Jedyny problem sprawiaja mi te ochraniacze na suwaki czy jak to się tam nazywa, bu suwak trudno się odsuwa... :) Ale jestem bardzo, bardzo z niego zadowolona.
***
Ostatnia część tego posta jest o swetrze. Robię go dla mojego narzeczonego od dłuższego czasu. Jak to zawsze ze mną bywa, gdy coś kupię lub mam cos nowego przed sobą, najpierw sama musze wszystko obejrzeć i wypróbować a następnie zaglądam do instrukcji (jesli potrzebuję, bo czegoś nie wiem albo nie umiem rozgryźć). Podobnie było z tym swetrem. Po tak drobnych pracach jakie wam przedstawiłam rzuciłam się na sweter. Przejrzałam odpowiedni fragment w książce którą mam, pt. Dziewiarskie ABC, zapytałam mej drugiej połówki jabłka jakie ma wymagania i zabrałam sie ochoczo do pracy. W jej trakcie były lepsze i gorsze chwile, jednak nareszcie kończę :D :D :D
Na potwierdzenie :]
To zdjęcie zrobiłam w marcu...

A stan obecny wygląda tak:
Plecy i przód, jeszcze przed zszyciem boków

Rękawy robione równocześnie na drutach z żyłką

Jutro odwiedza mnie przyszły właściciel swetra więc będzie przymiarka, czy dużo jeszcze musze dorobić rękawów...
Po tym jeszcze tylko zszyć i ściągacz pod szyją jeśli się uda (nie będzie za ciasny otwór na głowę) i gotowe :)

środa, 16 listopada 2011

Kot, robótka i Spaghetti carbonara czyli wszystko poplątane

Zacząć dzisiaj chciałam od przedstawienia mojego kota, który miał nosic imię Julian a przez upór mojej rodziny (zwłaszcza siostry) szybko został przechrzszczony na Pusia:
 Jak widac jednym z jego ulubionych sposobów spania jest spanie na plecach :O Przyznam się że pierwszy raz widziałam takie zachowanie u kota...

***
Dla porządku (w końcu miał to być blog o robótkach) pokazuje odgrzebane zdjęcie zaczętej pół roku temu robótki (sweter dla narzeczonego) który powoli się kończy...
O dziwo kolor jest prawie identyczny w kolorem włóczki w realu...
***
A dla wszystkich którzy nie mają czasu kiedy ugotować obiad :)
przepis wzięty z portalu Kura domowa (który serdecznie polecam)
składniki:
makaron spaghetti
20 dkg wędzonego boczku
1 cebula
pól szklanki śmietany
1 jajko
4 łyżki startego żółtego sera
bazylia, pieprz, sól

 W lekko osolonej wodzie gotujemy makaron spaghetti (tak długo jak jest to napisane na opakowaniu). Międzyczasie boczek i cebulę kroimy w kostkę, wrzucamy na patelnię i obsmażamy na małym ogniu, mieszając co chwilę. Następnie dodajemy śmietanę rozbełtaną z jajkiem i dokładnie mieszamy,aż sos nie zgęstnieje. Doprawiamy do smaku. Ugotowany "al dente" makaron polewamy sosem i posypujemy startym parmezanem. Smacznego...

wtorek, 15 listopada 2011

Ciąg dalszy marudzenia

Edit (15.11.2011, 22.15)
Dzisiaj tata miał robioną morfologię :( W porównaniu do ostaniego badania znikło 3000 czerwonych krwinek :( Lekarze dali mu 2 "opakowania" krwii (nie wiem jak sie mówi na to fachowo). Bardzo sie boję o niego i chciałabym móc go zobaczyć.... ;(
***
Do 2 w nocy Bóg mi świadkiem, dobrze się czułam.
Nic mnie nie bolało, nie kasłałam chciałam iść do pracy a nie siedzieć sama z kotem w domu ;(
Rano jednak choróbsko dało do wiwatu i zaczeło się znowu. Przy kaszlu chciało mi się wymiotować, nie za bardzo się czułam, więc zamiast do pracy udałam się do przychodni, bez zapisu. Zapytawszy lekarza czy mnie przyjmie, zgodził się tylko zaznaczył że trzeba poczekać, wypisał recepty bez słowa co mi jest i odesłał z powrotem do domu (aż do piątku) w celu wygrzania się ;(;(;(;(;( Szoruje do apteki po drodze do domu. Wyjęłam na siłę 50 zł z bankomatu, myślę starczy, przecież wiecej nie bedzie kosztowało. Wizyta w aptece: Pani farmaceutka bardzo miła i wogóle, wszystko daje a na koniec 62 zł :O:O:O (a ja w portfelu tyle nie mam :( - szczęście że był plastik i można tam plastikiem płacić. Pani pożeganała mnie stwierdzeniem że nawet miała gdzieś kartkę na szafce z napisaem w stylu:
szczepionka przeciw grypie-25 zł
leczenie grypy - ponad ? zł
(dodałam sobie w głowie) leczenie grypy poszczepiennej/ siedzenie w domu z objawami grypy bezcenne :) :P
Po kilku minutach z lekami, zła na siebie i chora wracam do domu.A tam moja mama pędząc do szpitala zostawiła "odpowiedni" porządek w kuchni, mówiąc na pożegnanie że nie muszę leżeć wystarczy że się ciepło ubiorę i żebym posprzątała w kuchni...
Po prostu miodzio (jak mawiał mój kolega w liceum, gdy nauczyciel zapowiadał kartkówkę)...

Na koniec aby nie było tak szaro i smutno, fajna składanka z bollywoodzkiego filmu Dil Bole Hadippa ( film czeka na obejrzenie już ponad rok chyba |:(

poniedziałek, 14 listopada 2011

Podsumowanie tygodnia/miesiąca

Zastanówmy się:
Ze złej strony:
- od ostatniego wtorku jestem chora :( Starałam się wygrzać, kiedy nie musiałam się wynurzać z domu (w czym skutecznie 11 listopada pomógł), jednak ustrojstwo jak się u mnie rozgościło tak nie chce odejść. A ja jutro muszę iść do pracy i znowu pewnie zacznie wariować choróbsko :(;(
- robota w pracy leży nie zrobiona ;(
- od ostatniego wtorku tata też jest w szpitalu, dodatkowo na antybiotyku bo coś złapał :( A panowie z karetki która go zabierała, nawet go nie okryli niczym, a on jako osoba po wycięciu krtani oddych przez otwór w szyi (więc nic tego powietrza, którym oddycha nie oczyszcza i nie ogrzewa, jak w przypadku osób oddychających przez nos i usta) więc dla jego płuc to jakby po saunie napić się wody z lodem) ;( (chamstwo po prostu)
- nauka do egzaminu półówkowego ze starożytnej leży odłogiem - rzeźnia....

Z pozytywnej strony:
+ tata na szczęście podobno czuje się juz lepiej, ale lekarze nie mówią kiedy wróci do domu ...
+ wczoraj wygrałam Candy u Millu (szok), popłakałam się z wrażenia, zapomniałam nawet, że jeszcze w czymkolwiek biorę udział, zamurowało mnie komplenie i tabula rasa gdy przeczytałam od niej e-maila. Chyba jakby nie napisała do mnie to bym nawet przegapiła tą wygraną.... (ale byłaby wtopa) ;(
Dziekuję serdecznie Millu za zabawę i urocze Candy. Jutru kupuję galaretke w cukrze i wyglądam paczkonosza :D:D:D
+ sweter który dłubie od ponad pół roku, powoli się zbliża do końca, choc nie wiem kiedy go skończę, została jeszcze końcówka rękawów, zszycie i ściągacz przy szyi.
+ jakiś czas temu kupiłam sobie w końcu nowy i mniejszy (niż do tej pory nosiłam) plecak przez co przestałam mieć poczucie wielbłąda :)
+ również niedawno kupiłam od zaczarowanej podusi kilka prześlicznych i miciutkich włóczek (ale pomysłu na nie na razie brak)

Na koniec:
Dzisiaj Światowy Dzień Walki z Cukrzycą - polecam przeczytać, bardzo ciekawy wpis na blogu Millu, warto
oraz kilka filmików:
Oskar 1977- najlepszy film krótkometrażowy - słodki filmik
Bardzo ładna animacja- Stary człowiek i morze- niestety po angielsku :(
435 darmowych filmów do obejrzenia za free :) Klasyka

Pozdrawiam Was serdecznie Iwona

piątek, 11 listopada 2011

Święto Niepodległości

Wszystkim Polakom, gdziekolwiek są życzę owocnego świetowania. Nich to będzie dzień naszej wdzięczności dla tych  którzy dzielnie walczyli w różnych czasach o wolność i niepodległość w naszym kraju.
W dzień taki jak ten myślę o tych którzy są związani z moją pracą-pracuje w Muzeum oraz o moim tacie który kiedyś walczył w Solidarności (otrzymał nawet za to Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski), został pobity w trakcie przymusowego internowania, a kilkadziesiąt lat później traktuje się go jak brzęczącą nad głową muchę, która jest upierdliwa... :( Mój tata nigdy nikogo o nic nie prosił, zawsze był samodzielny i nikomu sie nie chwalił tym jak walczył. Uważa po prostu że wypełnił swój obowiązek. Bardzo rzadko opowiadał o tym nawet mi i mojej siostrze. O pobiciu dowiedziałam się z dokumentów z IPNu. Niestety to pokolenie odchodzi w zapomnienie i niewiele osób sie stara aby ci ludzie odeszli w godny spsób.
Warszawskie dzieci
Pałacyk Michla
Zielona wrona - piosenka którą tata z kolegami śpiewał na internie i później. szkoda że takie krótkie nagranie.

czwartek, 10 listopada 2011

Bilans dnia

Co do dalszego stanu zdrowia taty, to ma całkiem niezłą opiekę w szpitalu w Warszawie. Dziś udało mu się zrobić tomografię. Wielkim plusem jest to że guz na miejscu krtanii nie rośnie a małe guzki które już wcześniej się pojawiły w płucach też się nie zmieniają. Mama w poniedziałek chce jechać do szpitala gdzie miał chemię i zapytać czy da się to dalej leczyć chemią...
Jeśli nie to trudno, ale ważne że dalej jest w dobrym szpitalu, gdzie lekarze interesują się zdrowiem pacjenta i starają się go ratować zawsze...
Jeśli ktoś zna dobrego laryngologa albo lekarza onkologa który pracuje na terenie Warszawy w hospicjum i zgodziłby się zrobić konsultację to proszę o namiary...
Będę bardzo wdzięczna...
***
Chciałabym bardzo mocno i serdecznie podziękować zarazie celtyckiej zwanej Devorgilla, za notkę o Seniorze. Wiem że opisywanie takich historii jest bardzo bolesne, dlatego tym bardziej dziękuję :* Jesteś cudowna... Myślę również że powinnaś zmienić swój nick na Boudika :P
Dziękuję również wszystkim za słowa wsparcia... Było i jest to dla mnie bardzo cenne...
***
Niestety na razie nie mam wielkiej siły przebicia bo od wtorku byłam strasznie zawiana gardło, uszy i chyba zatoki. :( Więc na razie nie pogadam sobie z nimi. :( Ale mam nieły pomysł na państwa: dam mamie na karteczce telefon do telewizji i na policję. Jak coś będzie się przedłużało ponad normę, to niech pokaże tą karteczke Pani która jej nie chce pomóc i wybierze pod który numer mama ma najpierw zadzwonić... Może to coś pomoże?


Skandal i bezradność...

Przepraszam Was bardzo, że dawno nie pisałam, ale miałam trochę problemów osobistych które nie są związane z moimi robótkami a skutecznie wpływają na mój nastrój. Przez nie straciłam trochę serce do pisania tego bloga (zanim jeszcze na poważnie się rozkręciłam)i czasu było dużo mniej na napisanie czegoś konstruktywnego. Jednak wasze blogi oglądałam i ogladam codziennie (chyba to moje małe uzależnienie) przez co nie za wiele zrobiłam na drutach. :(
Postanowiłam jednak dzisiaj przełamać to milczenie bo przed chwilą dowiedziałam się czegoś co mnie bardzo wkurzyło i nie mam sie za bardzo z kim sie tym podzielić....
Od ponad  dwóch lat mój tata walczy z rakiem krtani,  która na początku leczenia została mu całkowicie usunięta. Z tego powodu staramy się zapewnić mu jak najlepszą opiekę, co jest oczywiste, jednak coraz częściej mam poczucie że z systemem się nie wygra.....
W czasie swojej choroby tata były już ok 6-7 razy w szpitalu, gdzie opiekowano się nim różnie. Wbrew pozorom spotkalismy wielu dobrych lekarzy, którzy próbowali go ratować zamiastó mówić: "Pana już nie powinno być na tym świecie..." jak mówili inni lekarze i rozkładali ręce...
Niestety ostatnio jego stan sie pogorszył. Lekarz (Pan XYZ) który do niego przychodził (tak jak mu sie chciało, zamiast regularnie, a dostaje za to dodatkowe pieniądze) gdy mój tata skarzył się na duszności zdjął tylko mu szwy z powodu założonego worka bezpośrednio do żołądka (coś podobnego do PEGa-nie wiem jak to sie dokładnie nazywa) i sobie poszedł, bez słowa na temat duszności....
Następnego dnia przyszedł znajomy lekarz na wizytę domową i powiedział że trzeba jechac na ostry dyżur aby tacie założyli dłuższą rurkę, aby mógł lepiej oddychać. Tylko jak samemu go zawieźć jeśli mieszka się na 3 piętrze i nie ma samochodu, a trzeba jechać do Warszawy z człowiekiem, który prawie nie ma siły chodzić...
Ostatecznie mama wczoraj wezwała pogotowie aby tate zawieźli na ostry dyżur....
_________________________________________________________
(od tego miejsca opowiadam co wiem z relacji mojej mamy która z nim była)
Przyjechała karetka i zamiast odwieźć na ostry dyżur do szpitala gdzie jest jakikolwiek laryngolog to zawieźli go do szpitala miejskiego, gdzie nie ma laryngologa ani oddziału laryngologicznego. Zamiast tatęz karetką odesłać do właściwego szpitala (tak jak już raz zrobili) to oni go przyjeli. A po tym zamiast mu pomóc (choc nie mogli jak sami powiedzieli na dzieńdobry) to przetrzymali człowieka w bardzo ciezkim stanie przez 6 godzin!!! na izbie przyjęć (na krzesełku) po czym łaskawie zamówili karetkę chyba z Warszawy (aby zawiozła go do szpitala gdzie jest tego dnia ostry dyżur laryngologiczny). Dodatkowo chyba dyżur tam miał akurat Pan XYZ który powiedział że dni mojego taty są policzone i że nie można już mu pomóc... Szczęście w nieszczęsciu że moja mama wzieła dla taty specjalne jedzenie ( które musi jeść i picie), pewnie nawet nikt się nie zainteresował...
Dopiero w szpitalu w Warszawie się zajeli moim tatą i przyjeli na oddział. Próbowali mu założyć dłuższą rurkę ale nie udało się więc zadzwonili po innego lekarza, możliwe że nawet do domu. (jak człowiek chce to może i chociaż próbuje pomóc)
A pisze to wszystko bo jak niedawno moja mama pojechała do szpitala to się dowiedziała że w nocy o mały włos tata się nie udusił!!! Strach pomyśleć co by się stało gdyby był w domu, a nie w szpitalu. Znowu zawieźli by go do szpitala gdzie pracuje Pana XYZ. I nie chcę nawet myśleć co wtedy by się stało...
_________________________________________________________
Jest mi z tego powodu bardzo smutno i płakać się chce, bo nikt nam nie chce pomóc. Hospicja mówią że ich opieka się tacie nie należy bo będzie znowu miał chemię, lekarze w szpiatu w moim rodzinnym mieście to loteria (bo jedni próbuja pomóc,a inni daja krzyżyk na drogę). O wszystko trzeba samemu walczyć, rozpychać się łokciami i samemu sie dowiadywać, najlepiej u 3 różnych lekarzy albo samemu być lekarzem...
_________________________________________________________
Na zakończenie dodam, że szpital gdzie pracuje Pan XYZ dostał ostatnio prestiżową nagrodę w konkursie ogólnopolskim gdzie zajął drugie miejsce i zdobył srebrną statuetkę w kategorii szpitali wielospecjalistycznych poniżej 400 łóżek. Nagrody temu Państwu gratuluje, ale osobiście broń mnie Boże od tego szpitala...

Edit:
Ps. Dziękuję bardzo wszystkim którzy dotarli do końca tego posta i mnie wysłuchali. Wybaczcie że nie podaję nazwy szpitala i nazwiska lekarza, ale boję się że tata znowu może tam trafić i może mieć przez to nieprzyjemności jeśli je podam.